Parlament
Europejski to taki dziwny twór. Choć koncentruje na sobie uwagę opinii
publicznej ma niewielkie uprawnienia. Prawdziwa władza w UE należy do ludzi, którzy
nie są wybierani w demokratycznych wyborach. Sam demokratą nie jestem więc mi wszystko
jedno. Zawsze mnie jednak zastanawia, że nie oburza to ludzi, którzy demokrację
odmieniają przez wszelkie możliwe przypadki.
Wracając jednak
do samych wyborów.
W końcu wszystko
jasne. W końcu nie ma wątpliwości kto wygrał. 36% głosów zdobyła PO, 35% PiS%.
Na dobrą sprawę tyle ile zyskała PO tyle stracił PiS, który mimo wszystko
trzyma się nie najgorzej. Smutne, że dwie tak jałowe formacje prawie
zabetonowały scenę polityczną.
Trzecie miejsce zajęła
Konfederacja zdobywając 12% głosów. Aż o 7,5% więcej niż poprzednio. Tym samym
Konfederacja debiutuje w Europarlamencie wprowadzając sześciu europosłów.
Szkoda, że partia z tak dużym potencjałem nie chce zacząć zachowywać się jak na
poważną formację przystało.
Czwarte miejsce i
niecałe 7% głosów padło na egzotyczną koalicję PSLu z Szymonem Hołownią. Dało
im to zaledwie 3 europosłów. Czyżby z tej formacji zaczęło już uchodzić
powietrze?
Piąte, ostanie,
że tak powiem punktowane miejsce zajęła Lewica. 6,3% głosów dało im 3 europosłów.
Aż o 5 posłów mniej niż poprzednio. Niezwykle mnie to cieszy. Potwierdza się w ich przypadku zasada, że największym
wrogiem Lewicy jest ona sama. Nie należy tej formacji bojkotować. Wręcz
przeciwnie. Im więcej mówią, im więcej ich w radiu czy telewizji tym niższe
mają poparcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz