piątek, 29 grudnia 2023

7 pytań w Tygodniu Polskim

W ramach robienia  porządków. Krótki materiał o mnie z VIII/IX 2020 roku.

 Autoryzacja to jednak dobra rzecz. Pan Piotr wziął się za edycję tekstu, który mu przysłałem i wyszło, że miałem wypadek samochodowy choć nie powiedziałem co to był za wypadek (nie był samochodowy). Nie gram też w kręgle. Panie Piotrze Bowls to nie kręgle.




środa, 8 lipca 2020

Wybory prezydenckie 2020






Tradycyjne podsumowanie wyborów.

Jak zwykle zaczynam też od końca.

11, ostatnie miejsce z wynikiem 0,11% zajął Mirosław Piotrowski.
Zawsze w takich przypadkach zastanawiam się po co tacy ludzie w ogóle startują?  Lubię pana Mirosława, z większością poglądów się zgadzam. Zadaje jednak sobie zawsze pytanie dlaczego ludzie tac jak on uparcie trwają przy swoich mikropartiach i nie chcą wspólnie budować czegoś większego?

10. Waldemar Witkowski. 0,14%. Lewicowy dinozaur. Jego poglądy ciężko w ogóle komentować. Napiszę więc tylko, że dobrze, że nie został prezydentem zostawił bowiem KS Posnania z olbrzymimi długami co wiec zrobiłby z Polską?

9 Paweł Tanajno 0,14%. Kontrowersyjna postać. Mieszał postulaty słuszne z bezsensownymi. Nie udało mu się wypłynąć na fali strajku przedsiębiorców na szersze wody. Postawił mocno na happening. Jak widać bez większych rezultatów.

8 Marek Jakubiak. 0,17%. Błyskawicznie zebrane głosy. Złośliwi twierdzą, że PiS pomógł bo pan Marek miał odbierać głosy Konfederacji. Myślę, że coś było na rzeczy ale eksperyment się nie powiódł.  Mimo wszystko szkoda pana Marka. Gdyby miał mniejsze ego mógłby być bardzo przydatny dla pracy na rzecz ideowej prawicy.

7 Stanisław Żółtek. 0,23%. Kolejny który odebrał kilka głosów Bosakowi. Dawny wice prezydent Krakowa, wieloletni działacz UPR. Potem jeden z najbardziej bezbarwnych europosłów. Żółtek wygląda na człowieka zmęczonego jednak uparcie startującego dla samego startu. Sensu w tym nie ma żadnego.

6 Robert Biedroń. 2,22%. Najgorszy wynik lewicy w historii! Granie w kółko kartą LGBT i dyskryminacji jest już nudne i jak widać korzyści żadnych nie przynosi. Biedroń żadną gwiazda lewicy już nie będzie.

5 Władysław Kosiniak-Kamysz. 2,36%. Lekkie rozczarowanie. Kosiniak jest człowiekiem który uratował tonące PSL i tchnął w nie nowe życie. Niestety kampania była prowadzona słabo, bez polotu i wiary w zwycięstwo. PSL miał problem przebiciem się ze swoim przekazem.

4 Krzysztof Bosak. 6,78%. Wynik poprawiony o jedna setna w stosunku do wyniku konfederacji w poprzednich wyborach. W liczbach bezwzględnych wygląda to lepiej. Jest to prawie 100 tysięcy głosów więcej. Wiem, że apetyty były nieco większe. Jednak należy się cieszyć. Po pierwsze jest to najlepszy wynik ideowej prawicy w historii! Po drugie Konfederacja nie tylko nie straciła ale jeszcze powiększyła swój stan posiadania jeśli idzie o bazę wyborców. Pokazuje to, że praca idzie w dobrym kierunku i że za 5 lat walka o druga turę jest jak najbardziej realna.

3 Szymon Hołownia. 13,87%. Zapasowy kandydat PO. Pan z telewizji sprzedany masom jako kandydat niezależny. Jak widać kilkanaście procent wyborców się nabrało.

2 Rafał Trzaskowski. 30,46%. Największy błąd PiSu. Gdyby wybory odbyły się wcześniej. PO skompromitowałoby się kandydatura Kidawy-Błońskiej. Andrzej Duda wygrałby w pierwszej turze. Niestety udało się platformie podmienić kandydata, który nawiązał walkę w zwycięstwo i może wygrać. Trzaskowskiego ciężko komentować. Kandydat fatalny, kłamca, fatalny zarządca. Racjonalnie nie da się wytłumaczyć chocholego tańca wokół niego wykonywanego przez miliony nieogarniających rzeczywistości wyborców.

1 Andrzej Duda. 43,50%. Zabrakło kilka procent by wygrać w pierwszej turze i obecnie wszystko może się zdarzyć. Duda to nie moja bajka. Prezydent raczej bezbarwny choć kilka plusów by się tez znalazło. Często znany był z tego, ze bezrefleksyjnie wykonywał wolę partii. Jeśli wygra być może mając świadomość, że to jego ostatnia kadencja będzie bardziej samodzielny. Niestety po raz kolejny jesteśmy postawieni przed bardzo złym wyborem. W Drugiej turze mamy do wyboru prezydenta słabego i kandydata bardzo złego.  Dlatego z bólem serca w drugiej turze zagłosuje na Dudę.

Zagranica

Wielka Brytania pobiła wszelkie rekordy jeśli chodzi o ilość oddanych głosów. Spada znaczenie głosów z Ameryki Północnej, których jest coraz mniej. Głosy jak zwykle rozkładają się nieco inaczej niż w Polsce. Więcej zdobywają kandydaci antystemowi choć z drugiej strony wynik Rafała Trzaskowskiego na wyspach szokuje.

Poniżej grafiki wykonane przez Britishpoles.uk

 Wyniki wyborów na Wyspach

  1. Rafał Trzaskowski 48,37% (53 048 głosów)
  2. Szymon Hołownia 17,48% (19 167)
  3. Andrzej Duda 15,54% (17 047)
  4. Krzysztof Bosak 11,61% (12 728)
  5. Robert Biedroń 4,91% (5 383)
  6. Władysław Kosiniak-Kamysz 1,10% (1 201)
  7. Waldemar Witkowski 0,31% (341)
  8. Marek Jakubiak 0,25% (277)
  9. Paweł Tanajno 0,22% (236)
  10. Stanisław Żółtek 0,16% (177)
  11. Mirosław Piotrowski 0,06% (69)

niedziela, 23 lutego 2020

Globalne ocieplenie czyli subiektywny przegląd polskich sportów zimowych

Choć za oknem w tym roku wyjątkowo tego nie widać wciąż mamy zimę a sezon w sportach zimowych przekroczył półmetek.
To dobra pora by podsumować nasze dotychczasowe osiągnięcia.
Nie będę omawiał każdej dyscypliny z osobna bo nie mam czasu przyjrzeć się każdej z nich. Podsumuje wiec stan sportów indywidualnych które mam okazję śledzić.

 Biatlon

Ciekawa dyscyplina. Połączenie biegów ze strzelaniem. Jedna z niewielu konkurencji gdzie nie musimy się wstydzić. Przynajmniej jeśli chodzi o panie. Wśród panów jeśli nie liczyć reprezentującego Litwę Karola Dombrowskiego punktował tylko jeden Polak Grzegorz Guzik. Po 15 do tej pory rozegranych zawodach był w stanie zgromadzić tylko 25 punktów w klasyfikacji pucharu świata. Paniom idzie znacznie lepiej. Mamy naprawdę solidną żeńską ekipę. Kinga Zbylut uzbierała do tej pory 56 punktów. Natomiast Kamila Zuk (181 punktów) i Monika Hojnisz-Starega (271 punktów) są tuż za ścisłą czołówką zajmując często lokaty w pierwszej 10tce. Od kiedy pamiętam naszą bolączką zawsze było słabe strzelanie. Początek sezonu potwierdzał tę regułę. Jednak już po kilku startach udało się wejść na wyższy poziom i nasze panie nie pudłują częściej niż czołówka. Dyscypliną zarządza polski związek biatlonu, który w mediach społecznościowych jest aktywniejszy od znacznie większego kuzyna czyli PZN. Można odnieść  wrażenie, że bardziej im się chce. 

PZN

Polski Związek Narciarki. Zimowa potęga. Ma pod swoimi skrzydłami wiele dyscyplin a nad wszystkim czuwa Apoloniusz Tajner.

Biegi Narciarskie.


Wbrew pozorom biegi w Polsce mają podobna tradycję i nie mniejsze sukcesy niż skoki narciarskie. Niestety obecnie tego nie widać. Gdy królowała nam przez długie lata Justyna Kowalczyk PZN nie wykorzystał jej sukcesów a pieniądze zwyczajnie gdzieś przejadł. Justyna wielokrotnie krytykowała PZN choćby za brak wsparcia w jej walce z astmatyczkami z Norwegii.  Gdy walczyła o kryształową kulę przyciągała miliony przed telewizory. Taka widownia oznacza dodatkowe pieniądze dla związku. Pieniądze które można było zainwestować. Zawodnik ma tyle ile sobie wybiega plus ewentualne reklamy. Co robił związek przez te wszystkie lata? Głównie nic.  Polski Związek Narciarski od lat przypomina Polski Związek Skoków Narciarskich. Inne dyscypliny są jakby na marginesie. Na efekty długo czekać nie trzeba było. Najlepszy  z Polaków Dominik Bury zgromadził do tej pory 69 punktów. Dla porównania najlepszy Brytyjczyk ma punktów 60 a biegi na wyspach to całkowita egzotyka. Wśród pań jest jeszcze gorzej. Liderką naszej kadr jest 19 letnia!! Izabela Marcisz, która do tej pory zgromadziła całe 2 punkty w klasyfikacji generalnej. Promykiem nadziei jest… Justyna Kowalczyk, która wzięła się za trenerkę. Izabela Marcisz to podobno duży talent ale na jakieś wymierne efekty musimy jeszcze trochę poczekać. Pytanie nasuwa się jednak inne. Jak PZN mógł dopuścić do sytuacji by po odejściu Kowalczyk karda opierała się na zawodniczce która ledwo skończyła juniorskie starty? 

 Narciarstwo alpejskie

Gdyby nie to, że niedawno rozegrano mistrzostwa polski można by odnieść wrażenie że w Polsce nikt nie uprawia tego sportu. Medale rozdano więc ktoś tam jeździ. Jest jednak tragicznie. O jakichkolwiek sukcesach nie ma mowy bo  w pucharze świata nie startuje dosłownie nikt! Mówimy tu o dyscyplinie gdzie podczas pierwszego zjazdu możemy oglądać nawet 70ciu narciarzy. Mamy więc nie tylko reprezentantów Czech czy Słowacji ale też górskiej Białorusi czy takie potęgi zimowe jak Madagaskar lub Kenia. Polaków jednak brak. Brawo PZN!  
Szczepan Kupczak

Kombinacja norweska

Na początek ważna uwaga. Tłumaczenie nazwy tego sportu powierzono chyba osobom odpowiedzialnym za tłumaczenie tytułów amerykańskich filmów. Nie jest to bowiem żadna kombinacja norweska tylko nordycka. Ot taka drobna różnica.  
Kombinacja to ciekawy i trudny sport. Połączenie skoków narciarskich i biegów. Mamy dwóch etatowych reprezentantów. Pierwszy Adam Cieślar nie punktował jeszcze w tym sezonie. Jest dobrym biegaczem ale fatalnym skoczkiem i nigdy nie zdołał odrobić straty ze skoków w biegu na tyle by zapunktować. Drugi Szczepan Kupczak jest przeciwieństwem Cieślara. Naprawdę dobrze skacze ale zazwyczaj dużo słabiej biegnie przez co póki co zgromadził tylko 35 punktów na swoim koncie. 

 Skoki narciarskie

Teoretycznie wszystko jest wspaniale. Mamy trzech wielkich skoczków. Zwycięstwa sypią się jak z rękawa. Jeśli jednak zajrzymy w metrykę okaże się że nasze gwiazdy wkrótce będą kończyć kariery a następców nie widać. Pozostali, młodsi mają problem z załapaniem się do drugiej serii a juniorzy nie wykazują mistrzowskich ambicji. O przyczynach takiego stanu rzeczy w podsumowaniu. 

Saneczkarstwo

Dyscyplina reprezentowana przez Polski Związek Sportów Saneczkowych. Cud, ze w ogóle ktoś  Wśród jedynek męskich reprezentuje nas Mateusz Sochowicz. Wśród dwójek mamy parę Wojciech Chmielewski, Jakub Kowalewski. Zazwyczaj plasują się w środku stawki choć według zagranicznych komentatorów są parą z potencjałem. Musieli by tylko więcej trenować.
Mateusz Szochowicz
staruje. Saneczkarze są bez pieniędzy, bez toru i bez większego zainteresowania. Kiedyś mieliśmy tor w Krynicy. Dziś pozostało tylko wspomnienie.

 Bobsleje i skeleton

Podobna sytuacja jak w saneczkarstwie. Brak pieniędzy, brak toru. Zawodnicy jeśli w ogóle startują to tylko w Europie. Nie stać ich na wyprawy do Ameryki czy rosnącej w siłę Azji. O polskim związku Bobsleja i skeletonu zrobiło się głośno na początku sezonu. Związek usunął kilku zawodników i zawodniczek. Oficjalnie z powodu bardzo słabych wyników. Wydaje się jednak, że za tą bardzo nieładną decyzją stały po prostu względy finansowe. Związku nie było stać na ich utrzymanie.

 Lepiej nie będzie

Sytuacja w polskich sportach zmienia się jednak bardzo powoli. Tak powoli, że można tych zmian czasem nie zauważyć.  Jesteśmy podobno dwudziestą którąś tam gospodarka świata. Rozwijamy się. Szanują nas. Jesteśmy zielona wyspą. Można wybrać dowolne określenie poprawiające nam humor. Tymczasem… pod wieloma względami jest u nas gorzej niż było za PRLu czy II RP. Nie posiadamy ani toru saneczkarskiego ani bobslejowego bo nas nie stać. W PPRLu mieliśmy oba. W Karpaczu przymierzano się podobno do odbudowy toru bobslejowego ale wszystko rozbiło się o pieniądze. Wyszło więc na to, że zamożnej Polski na taki tor nie stać ale za stać biedną Łotwę. Tak tak Łotysze maja własny tor na którym często trenują Polacy…jak zapłacą.
Poza pieniędzmi główna przyczyną naszej słabości jest połączenie indolencji związków typu PZN z polską biurokracją. Lubimy się chwalić zawodami wysokiej rangi typu skoki w Zakopanem a gdzie umyka nam sport amatorki. Tymczasem sukces zawodowców zależy od masowości sportu amatorów i młodzieży. Związki musza naciskać na ministerstwo sportu (czego nie robią) na pozbycie się biurokracji w sporcie. Wszystko musi być maksymalnie uproszczone. Muszą kłaść nacisk na promocje swoich dyscyplin. Muszą dosłownie wejść do szkół. Co stoi na przeszkodzie by na lekcjach WFu zamiast piłki nożnej były tez biegi narciarskie na przykład? Poza biurokracją i brakiem chęci ze strony włodarzy nic.
PZN jako największy zimowy związek musi naciskać na polityków zarówno regionalnych jak i ogólnokrajowych i żądać poprawy infrastruktury bo w roku 2020 wygląda to troszkę jakby polskie góry ograniczały się do okolic zakopanego. Jak to jest możliwe, ze przed wojną mieliśmy skocznie narciarskie w Wilnie, we Lwowie czy w Warszawie a obecnie nie ma jej np. w Karpaczu. To znaczy skocznia stoi ale od lat jest nie do użytku. Dlaczego PZN nie promuje biegów narciarskich poza górami np. na Suwalszczyźnie czy na Podlasiu? Biegać można nie tylko z widokiem szczytów w tle. Przekonał o tym wszystkich Wojciech Fortuna, który od kilku lat w okolicach Suwałk (gdzie zakotwiczył) organizuje cieszące się coraz większa popularnością zawody  w biegach narciarskich właśnie.

Dał nam przykład…Słoweniec

To właśnie małe kraje typu Łotwa czy Słowenia powinny być dla nas przykładem. Teoretycznie mają potencjał porównywalny z potencjałem stolicy Polski. W praktyce bija nas na głowę. Łotyszom tor wystarczył by stać się absolutną światową czołówka w bobslejach i skeletonie. Słoweńcy są solidnymi średniakami w zasadzie w każdym sporcie zimowym. Wszędzie ich pełno. Z dużej liczny solidnych zawodników regularnie punktujących w zawodach pucharu świata od czasu do czasu wyrastają gwiazdy.  Fanów skoków nie musze przedstawiać klanu Prewców. Kto oklaskiwał Justynę Kowalczyk ten wie że rywalizowała nie tylko z Norweżkami ale też z Pertą Maidić.
Jeśli nie pójdziemy droga Słowenii za 20 lat pozostaną nap wspominkowe programy o tym jak to kiedyś Kamil Stoch zdobył dla nas ostatni medal olimpijski.

niedziela, 10 listopada 2019

Dlaczego przegrywamy czyli Konfederacji ku przestrodze

Konfederacja właśnie przekroczyła 8% w sondażach  a ja tu  pisze o przegrywaniu? No cóż sondaże sondażami myślę jednak że troszkę zimnej wody nie zaszkodzi dla niektórych zbyt optymistycznie patrzących w przyszłość.

Dlaczego więc przegrywamy?
Postawione w tytule pytanie odnosi się do ruchów antysystemowych w Polsce (obecnie reprezentowanych przez Konfederację). Dlaczego antysystemowcy nie potrafią wpisać się w polską politykę na stałe jako jeden z głównych rozgrywających?

Na początek należy sobie wyjaśnić kto to w ogóle są ci antysystemowcy?

Sama nazwa jest nieco niefortunna sugeruje bowiem, że ktoś chce przewracać zastany porządek (a tego Polacy nie lubią). Tymczasem to  nie do końca jest prawdą. Jeśli antysystemowcem jest np. monarchista zależy mu na zamianie prezydenta na monarchę. Co więcej niektóre formy republiki zaakceptuje też monarchista. Jego rewolucja dotknie więc co najwyżej kilka urzędów i instytucji. Jeśli z kolei antysystemowcem jest wolnościowiec będzie chciał zredukować liczbę urzędników. Można tak wymieniać dalej. W żadnym jednak wypadku nie natrafimy na kogoś kto chce budować nowy porządek od zera jak np. czynili to komuniści. Dla antysystemowca "system" to przede wszystkim zabetonowany system partyjny z neokolonialnymi politykami bujającymi w obłokach. Czyli to z czym chce walczyć antysystemowiec jest jednocześnie tym czego nie akceptuje przeciętny Polak. Istnieje więc baza społeczna, która powinna dać ruchom antysystemowym solidne oparcie. Dlaczego tak się nie dzieje? Dlatego, że sami antysystemowcy popełniają karygodne błędy eliminujące ich z głównego nurtu polityki.

Błąd pierwszy
Brak mediów

Przez trzydzieści lat III RP nie udało się antysystemowcom od konserwatystów przez libertarian po narodowców zbudować mediów. Mam tu na myśli media które docierają do milionów ludzi a  nie portal internetowy, nawet dobry ale mający zasięg  co najwyżej kilku kilkunastu tysięcy użytkowników. Wiem, że to trudne i bardzo kosztowne mineło już jednak 30 lat III RP a nie podjęto nawet próby budowy takich mediów. Jeszcze raz powtórzę nie chodzi mi o gazetę, portal czy nawet telewizje internetową. Mówię o budowie kolejnego TVNu czy Polsatu. Wiem jak to brzmi ale innego wyjscia po prostu nie ma. W demokracji rządzi ten kto panuje nad masami a dziś panuje się poprzez media. U wielu antysystemowców pojawia sie zaś wielka wiara w wychowanie narodu. My tych mediów nie potrzebujemy nie dlatego, że nie mamy pieniedzy. My ich nie potrzebujemy bo mamy nasze portale, gazety etc. My mówimy prawdę a to wystarczy. Tak myśleć moga tylko niepoprawni ideowcy patrzący na świat przez różowe okulary.

Jeśli już nie jesteśmy w stanie zbudować mediów masowych należy w 100% wykorzystać czas antenowy jaki dostajemy z racji obecności w parlamencie. Dlatego JKM bredzący w telewizji czy radiu o Hitlerze czy o tym jak mało inteligentne są kobiety to całkowite marnowanie skormnego dostepu do mediów jaki mamy obecnie.

Błąd drugi
Brak pieniędzy

Przez 30 lat próbowaliśmy działać dysponując bardzo skromnymi środkami pieniężnymi. Jak to się skończyło chyba każdy wie. Dlatego teraz tak ważne jest by nie przejeść środków z dotacji tylko każdą złotówkę wydać właściwie. Poza dotacjami musimy się w końcu nauczyć, że działalność kosztuje i wielu rzeczy nie da się zrobić na zasadzie wolontariatu. Z doświadczenia jednak wiem, że wielu potencjalnych działaczy ma olbrzymie problemy z płaceniem nawet skromnych składek nie mówiąc już o różnego rodzaju zbiórkach doraźnych.

Bład trzeci.
Za dużo generałów, brak armi

Ambicje poszczególnych osób od lat rozsadzają nasze środowisko. Wiele osób przedkłada osobiste animozje ponad dobro organizacji przez co srodowisko pozostawało ze sobą skłócone. Wyimaginowane zdolności przywódcze to kolejny problem . Wiele osób zamiast działać wspólnie nie potrafiło podporzadkować się dobru wspólnemu i wolało tworzyć własne organizacje. Efektem była cała masa kilkunastoosobowych organizacji które mogły sobie pomachać palcem w bucie ale za to miały swoich prezesów.


Jeśli Konfederacja ma coś znaczyć na krajowej scenie musi nauczyć się wyciągac błedy z przeszłości. Nie ma za sobą żadnych masowych mediów więc musi zacząc do maksimum wykorzystywać każde zaproszenie do radia czy telewizji. Tylko merytoryka, żadnej błazenady.
Tak bedzie pozyskiwać szeroki elektorat i tak ma szanse sięgnąć po wynik powyżej 10 %.
W dalszej kolejności nie powinna zaniedbywać potrali, gazet czy telewizji intenretowej o której wspomniałem na poczatku. Tak dba sie o twardy wyrobiony elektorat i pozyskuje nowych członków. Ważne by te mniejsze media pozostały na merytorycznie wysokim poziomie. Budowa mediów w stylu pisu jest dobra dla pelikanów i większego sensu nie ma.
Organizacja musi bardzo dbać by mówić jednym głosem i powściągać ambicje poszczególnych liderów. Wszelkie animozje będą początkiem końca spójnej formacji i kolejnymi zmarnowanymi latami.

Bardzo ważne jest niepopadanie w samouwielbienie. Niestety miało to już miejsce w przeszłości. Czasem lepiej mieć przy sobie kogoś kto skrytykuje to czy inne posunięcie niż całą gromadę klakierów głaszczących ego liderów.

Siła Konfederacji powinna  wynikać z rozproszenia. Sama Konfederacja zaś powinna być tylko ciałem politycznym czegoś znacznie większego. Powinna korzystać z rad, pomysłów i doświadczeń fundacji, stowarzyszeń czy think thanków. Co ważne każda taka organizacja powinna zachowywac autonomię.

Jeśli liderzy Konfederacji nie zrozumieją, że walka idzie dosłownie o przyszłość Polski i cywilizacji łacińskiej a nie o ich ewentualne poselskie pensje cały ruch runie w niedalekiej przyszłości wyautowany przez doświadczone bezideowe partie władzy jak PiS czy PO.






piątek, 31 maja 2019

Ostaniej bitwy kurz

No więc stało się. 4,55%.  Zakładając, że nikt nie odsypał częsci głosów mamy wynik dużo poniżej
oczekiwań. Co dalej?

Dalej sporo problemów. Mimo robienia dobrej miny do złej gry wynik poniżej 5% nie zachęca do dalszego głosowania. Mamy efekt zmarnowanego głosu. Osobiście dla mnie to głupota bo zawsze głosuje zgodnie z sumieniem i podążanie niczym barany na rzeź jest mi obce ale cóż wyborcy są jacy są i tego się nie zmieni. Pracę trzeba zaczynać więc od nowa. Może nie od poczatku ale zrobiliśmy kilka kroków w tył. O ile kilka dni temu widac było wielki entuzjam i mobilizację dziś część wyborców odpłynęła.

No właśnie wyborcy. Sam liczyłem na wynik rzędu 8%, niektórzy powyżej 10%. Uwiodła nas bańka, która sami sobie stworzyliśmy. Wszędzie otaczali nas sympatycy konfederacji. Jak wspomniałem dawno nie pamiętam takiej mobilizacji. Ta mobilizacja dała efekt, zamiast tradycyjnego 1% mamy prawie 5%. W zachwycie nie zauważyliśmy, że konfederacja dotarła tylko do środowiska niepodległościowego, do tej naszej bańki. Wielu zwykłych zjadzaczy chleba nawet o niej nie słyszało a jeśli słyszało to w negatywnym kontekście. Wygraliśmy internet (też nie do końca), przegraliśmy media tradycyjne.

Co dalej?
Dalej mamy trzy scenariusze. Bardzo zły, zły i nijaki.

Bardzo zły.
Wszyscy zaczynają się kłócić ze wszystkimi i krucha zgoda jest już historią. Stratuje kilka komitetów i każdy zbiera  pulę od 0.5% do 1%.

Zły.
Konfederacja utrzymuje się. Idzie do wyborów i kończy z wynikiem3-4% Przypominam, że część wyborców sie zniechęciła i zaklęcia o tym jak jest dobrze nie pomogą. Konfederacja nie zawalczy o więcej (przypominam efekt zmarnowanego głosu) a  do parlamentu wystartuje też K15, któremu kroplówkę po raz kolejny przystawi TVP ale tylko na tyle by ten osiągnął podobny wynik jak Kofederacja. Pis tym sposobem upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu.

Nijaki.
K15 jednoczy się z Konfederacją. Jest to możliwe co wczoraj 30.05 przyznał sam Paweł Kukiz. Mam nadzieję, że w końcu zrozumiał po co zaprasza sie jego i jego polityków do TVP i PR. Jest tylko jedno ale... Łatwe do przewidzenia. Korwin musi odejść. I tu pojawia się problem. Po pierwsze czy Konfederaci się zgodzą i czy nie spowoduje to większego rozłamu, patrz scenariusz bardzo zły.  Załóżmy jednak, że Konfederaci zgodzą usunąc się Korwina i wystartują wspólnie z K15. To też nie jest dobre rozwiązanie bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że JKM pójdzie wtedy samodzielnie. Pytanie ile zabierze? 2 może 3%? Znów się może okazać, że niewiele zabraknie do przekroczenia progu wyborczego. Jak widać będzie ciężko.

JKM
Janusz Korwin Mikke to najbardziej barwna postać prawej sceny politycznej ostanich 30 lat. Człowiek niezniszczalny który nigdy się nie poddaje. Wychowaca całego pokolenia prawicowców. Świetny performer, felietonista, filozof. Niestety słaby polityk.
Kto czyta Korwina wie, że sam o sobie mówi, że jest filozofem. I tu pojawia sie rozdwojenie jaźni. JKM z jednej strony wie, że jest raczej właśnie filozofem i polityką zajmuje się bardziej od strony teoretycznej niż praktycznej z drugiej strony od 30 lat  uparcie próbuje kierować partią jedną lub drugą.
Nie jest przegrywem z którego zawsze wszyscy się śmiali jak niedawno nieelegancko wytknął mi obecny prezes UPR Brtosz Jóźwiak. Zasiadał w parlamencie polskim czy ostatnio europejskim ale to chyba wszytko na co go stać. Więcej już nie osiągnie czego uparcie nie chce zrozumieć.  Jego nazwisko elektryzuje i przyciąga. Jest jednak i druga strona medalu czyli elektorat negatynwny, który ma dwa trzy  razy większy i na dłuższą metę jest więc JKM obciążeniem. Kolejna kwestia. Nie potrfafi lub nie chce mówić prostym językiem a bez tego nie wygra się wyborów. Nie umie powstrzymać się przed "kontrowersjami". Powiedzmy sobie szczerze kwestia tego, że Hitler nie wiedział o holocauście nie ma najmniejszego znaczenia w Polskiej polityce i przysparza niepotrzebnie przeciwników a nikogo nowego nie przyciąga. Takie rozważania można sobie prowadzić na wydziale historycznym UAM gdzie większość ludzi nie tylko będzie wiedziała, że nie jest to teza JKM ale wywiąże sie ciekawa dyskusja na argumenty. Przeciętny wyborca zrozumie zaś tyle, że JKM popiera holocaust lub Hitlera. Innych jego kontrowesyjnych wypowiedzi przytaczać nie będę, chyba wszyscy je znają.
Z bólem serca muszę więc powiedzieć panie JKM dziękuję za wszystko ale dla dobra wolnej Polski chyba czas udać się na emeryturę.

Co dalej.
Optymistycznie zakładam, że spełni się scenariusz nijaki. Konfederacja musi nieco zmienić przekaz. Poza rozczeniami żydowskimi trzeba dodać coś jeszcze, trzeba dodać na co zwracają uwagę też wyborcy, pozytywne elemety pod tytułem dlaczego Konfederacja jest fajna. I co najważniejsze, trzeba znaleźć sposób na złamanie blokady medialnej. Walka idzie o maks 8%. Taki wynik pozowliłby spokojnie przek kolejne lata budować struktury co jest niezwykle ważne gdy przyjdzie kryzys gospodarczy, który zmiecie PiS (nie będzie z czego rozdawac socjalu) a chyba nie chemy by zastapiła go tęczowa platforma.

poniedziałek, 27 maja 2019

Wybory do parlamentu Europejskiego 2019

Tegoroczne wyniki wywoałają furię wśród dziennikarzy i polityków europejskiego systemu. Partie uniosceptyczne odnisoły wszędzie suckes. Od 11% Niemieckiej AFD przez 25% francuskiego Frontu Narodowego po ponad 30% Brexit Party na wyspach. W parlamencie Europejskim bedzie wrzało. Problem polega na tym ,że ci którzy w UE dzierżą prawdziwą władze nie pochodzą z wyboru i nawet najbardziej uniosceptyczny parlament niewiele może zrobić.

W Polsce zgodnie z przewidywaniami wygrał PiS, drugie miejsce zajęła Koalicja Obywatelska. Wyniki odpowiednio 43 i 38%.  Obu obozom zależy na duopolu. Obustrone obrzucanie sie błotem gwarantuje im dożywonią władzę. ze szkodą dla Polski. Tak wysoki wynik to efekt zagarnięcia sceny medialnej. Obu obozom zależy na podziale Polaków mimo iż twierdzą co innego. Jeśli odliczymy twarde elektoraty w porywach po kilknanaście procent to cała reszta wybróców głosuje na któryś z obozów bo akurat ogląda jedną albo drugą telewizję i idzie zagłosować na pana/panią z TV.

Trzecie miejsce z wynikiem 6,7% zajęła Wiosna. Swojego niezaodowolenia nie ukrywa totalna opozycja, która uważa, że Wiosna zabrała im zwycięstwo. Wynik poniżej przewwydywań choć każdy kto posługuje się rozumem wie, że fanatastyczne sondaże partii Bierdonia to od początku była ściema.
Skąd się wzieła wiosna? To efekt zepsucia sączonego powoli do Polski od wielu lat. Nie jest jeszcze jak w krajach zachodnich ale ten wynik powinien byc dla nas ostrzeżeniem.

6,2% to wynik Konfederacji. Muszę przyznać się, że bałem się o wynik tej formacji. Sonadaże dawały od 3 do 9% . Nie osiągniecie progu wyborczego oznaczałoby jej koniec. Dość wysoka frekwencja też jej nie sprzyjała. Wiem, że wielu liczyło na więcej ale jest się z czego cieszyć. Jeśli wźiąć Korwina jako poprzednika Konfederacji to poprawiono wynik sprzed 4 lat. Konfederacja wygrała internet. W mediach tradycyjnych nie było jej wcale lub pluto na nią. Robiły to zwłaszcza media pisowskie. Im bliżej wyborów tym gorzej. Przetrwanie takiej nawałnicy to sukces. Na formację oddano 800 tysięcy głosów!  Trzeba cieżko pracować by na jesieni zrobić z tego milion bo chyba dla nikogo nie ma wątpliwości, że PE to tylko pierwsza runda a celem jest parlament RP.
Do tradycyjnych mediów bedzie ciężko się przebić ale praca w internecie przynosi efekty. Konfederacja dostała 19% głosów od ludzi do 30 roku życia. Im starsi tym gorzej. Jest tak dlatego, że im młodszy wyborca tym wiecej czasu spędza w internecie.
Na Konfedrację głosowało też 13% rolników. Kolejny dowód, że współpraca popłaca. 

3,8%  to wynik K15. Druga porażka z rzędu. Nie pomogła pomoc ze stony TVPiS ani wygłuy posła Ryzmkowskiego. Kukiz okazuje sie wydmuszką bez energi, bez proglamu i bez pomysłu. Nie wolno go jednak skreślać. To raczej oczywiste, że w walce o prawicowego wyborcę kroplówkę K15 przystawi pan Kurski mając nadzieję na reakttywację formacji, która odbierze głosy Konfederacji.

wtorek, 23 października 2018

Wybory 2018

Wybory samorządowe już za nami. Wybory o  tyle dziwne, że kilka opcji ogłosiło zwycięstwo swoje i druzgocącą klęskę przeciwników. Czyli wszystko po staremu. Fakty sobie a propaganda sobie.

Podstawowym błędem jest zestawianie tych wyników z wyborami parlamentarnymi. W partyjniackim szale również wielu dziennikarzy jakby zapomina, że to wybory lokalne i wiele głosów zgarneły komitety lokalne.

Frekwencja wyniosła 54% czyli aż o 7% więcej niż cztery lata temu. Osobiście wcale mnie to nie cieszy. Nie jestem z tych, którzy uważają, że każdy powinień głosować. Wręcz odwrotnie. Im większa frekwencja tym większa loteryjność wyników. Nie mam wątpliwości, żę większość z tych dodatkowych 7% to lemingi zmobilizowane by zagłosować przeciw faszystom z PiSu.

Wybory do rad gmin i na burmnistrzów niewielkich miast nie oddają potencjału partyjnego bo tam startowały tysiące komitetów lokalnych skutecznie zacierając wyniki partii. Przykładem niech bedzie moja rodzinna gmina gdzie jedynie PSL wystawiło pratyjnych kandydatów. Na poziomie niewielkich powiatów było podobnie. Jedyne komitety partyjne wystawiało PSL i PiS lub PLS i KO.

Bardziej miarodajne sa wyniki do sejmików wojewódzkich, Niestety czekam już długo a wciąż nie ma szczegółowych danych  dotyczących poszczególnych województw. Muszę się więc posłużyć danymi wstępnymi na szczęście te raczej niewiele będą się różnić od ostatecznych wyników.

Wybory czy to się komuś podoba czy nie wygrał PiS. zdobył 33% głosów czyli 6% więcej niż ostatnio. Pro platformiane media ogłaszjąc porażkę PiSu zwyczajnie kłamią. Jest tendencja zwyżkowa. Oczywiście głosy zdziwienia "niskim" wynikiem rozbrzmiewają również wśród propisowskich publicystów. Tylko czy w momencie gdy PiS zdradził elektorat konsrwatywny i prolife oczekiwanie wyniku powyżej 40% nie było zwykłym bujaniem w obłokach?
Cztery lata temu PiS wygrał w pięciu województwach z czego w jednym, na Podkarpaciu udało mu się przejąć władzę. Obecni wygrał w 9 województwach czyli prawie podwoił zdobycz. W trzech z nich bedzie rządzić na pewno: Podkarpacie, Lubelszczyzna i Małopolska. W pozostałych sześciu musi szukać kolalicjantów. W ilu znajdzie jeszcze nie wiem ale gołym okiem widać spory progres.

Drugie miejsce zajęła KO czyli PO plus Nowoczesna. Uzyskali 27% poparcia co dało im zwycięstwo w siedmiu województwach. Cztery lata temu również wygrali w siedmiu województwach z prawie identycznym wynikiem. W kolalicji z PSLem rządzili piętnastoma z nich. Jak widać stracą obecnie minimum dwa . Warto też pamiętac, że identyczny wynik jak cztery lata temu obecnie uzyskali w kolalicji. Mamy więc raczej niewielkie obniżenie notowań i absolutnie nie można odtrambiać zwycięstwa.

Trzecie miejsce jak cztery lata temu zajął PSL. Partia, która od 30 lat szmaci wielkie dzieło ruchu ludowego Witosa i Mikołajczyka. Na całe szczęście jest tendencja schyłkowa. Cztery lata temu PSL zwyciężył w czterech województwach. Obecnie na szczęście w żadnym. Cztery lata memu "ludowcy" uzyskali oszałamiający wynik 24%. Obecnie blisko 14%. Mamy więc spory spadek. W końcu!
Cztery lata temu wiele osób mówiło o oszustwie wyborczym i dosypaniu głosów dla PSL.  Mimo spadku o blisko 10% wynik zielonych wciąż szokuje.
Prześledziłem wyniki wyborów z najmniejszych gmin. Te spłynęły pierwsze i są już dostępne na stronach PKW. Moim zdaniem zaskakująco wysoki wynik PSL to efekt opanowania najmniejszych gmin. Jak wspominałem na początku wpisu działacze PSL są często jedynymi kandydatami partyjnymi w małych gminach. Jeśli więc ktoś zagłosuje na nich w wyborach na radnego czy do rady powiatu do sejmiku również skreśli kogoś z PSL. Dopóki pozostałe duże partie nie opanują małych osrodków doputy PSL wciąż  będzie pływał na powierzchni.


Tuż za podium z wynikiem 6,3% uklasował się Kukiz15. Jest to ich debiut, który przełoży  się na kilku, kilkunastu?? radnych wojewódzkich.  Moim zdaniem wynik nieco poniżej oczekiwań. Z jednej strony wpłyneły na to plotki o sporych problemach wewnątrz ugrupowania z drugiej konkurencja w postaci RN oraz Wolności, które to orgaznizacje opuściły K15 .
Swoje 5 groszy dołożyły też pisowskie media uparcie ignorujące K15. Tak, tak nieuczciwe dziennikarstwo nie jest domeną tylko PO.

5.7% notuje SLD. Z jednej stony powrót do wielkiej polityki z drugiej spadek. Cztery lata temu było przecież 9%.

Poza sejmikami znalazły się Wolność 1,5% czyli spory spadek. Cztery lata temu to było 3,9%. Póki co opuszczenie K15 nie wychodzi im na dobre oraz RN 1,3%. Z RN jest większy problem. Z jednej strony mamy spadek. Poprzednio było to 1,57%. Z drugiej strony należy pamiętać, że cztery lata temu mieliśmy kolalicję dziś narodowcy szli samodzielnie. Nie można tez przejść obojętnie obok całkowitego pomijania ich przez media oraz tego, że w sondażach pojawili się dopiero w ostatnim tygodniu przed wyborami. Na pocieszenie warto dodać, że K15, Wolnośc i RN mają stosunkowo młody i rosnący elektorat więć przy dobrej pracy wyniki mogą być tylko lepsze.

Miasta.

Miasta można podzielić na trzy kategorie.
 Małe miasta i gminy gdzie demokracja ma sens i ludzie są w stanie zagłosować na człowieka nie na szyld.
Znamienne, że to właśnie mniejsze miejscowości odpuszczają często duże partie. Tymczasem to tu ciężką pracą można wygrać bez namaszczenia partyjnego lub przeciw partyjnym kandydatom. Oczywiscie nie jest to proste. Skostniałe układy nie pękną od razu. Mimo wszystko jest jednak łatwiej niz w większych ośrodkach. Przykładem niech bedzie gmina Ogrodzieniec gdzie RN uzyskał 11% głosów i bedzie miał swoich radnych.
 Kiedy można mówić o małym mieście. Moim zdaniem gdy ma tak do 50 tysięcy. Później kandydaci stają się coraz badziej "odlegli".

Miasta średnie.
Dziwna kategoria czyli wszystko się może zdarzyć. Nie są to jeszcze duże osrodki ale już kandydaci wydają się jakby mieszkali gdzieś daleko w wieży z kości słoniowej. Sprawia to, że elektorat głosuje często wbrew jakiejkolwiek logice. Przykładem niech będzie 54 tysięczne Legionowo gdzie urzędujący prezydent stosował mobing wobec podwałdncyh płci pięknej, wyrażał się w jak najgorszy sposób. Sprawę nagłośniły lokalne media po czym ten pan wygrał wybory w pierwszej turze. Poniżanie pracowników i seksualne uwagi są czymś normalnym w Legionowie?
Z drugiej strony w tej kategorii miast wciąż liczą się inicjatywy lokalne, które nie są jeszcze skazane na pożarcie w starciu z partiami.
Bardzo ciężka praca przynosi też czasem efekty. Przykłady: Konin gdzie udało sie odspawać od stołka prezydenta z SLD oraz 63 tysięczny Przemyśl gdzie ciężka praca K15 przyniosła zwycięstwo Wojciechowi Bakunowi już w pierwszej turze.

Duże miasta.
Ośrodki powyżej 150 tysięcy mieszkańców. Ruchy miejskie moga sobie pomachać palcem w bucie. Choćby stawały na głowie główne stanowiska zarezerwowane są dla najważniejszych partii.
Zdecydowana większość miekszkańców głosuje zgodnie z kluczem sympatii partyjnej i wbrew elementarnej logice.
Mamy więc nowych starych prezydentów, tęczowego Jacka z Poznania, kandydata oskarżonego o gwałt w drugiej turze w Olsztynie, skazaną dwuktotnie prezydent Łodzi, nowe wcielenie Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie i kilka innych kwiatków. Czy coś takiego można nazwać wyborami samorządowymi czy raczej plebistytem na popularność partii kazdy może sobie sam odpowiedzieć.

W bibli jest napisane, że pycha kroczy przed upadkiem. Można to zadedytkować pisowi, króry mimo zwycięstwa otrzymał dzwonek ostrzegawczy ale zachowuje się tak jakby nic nie było w stanie mu zagrozić w przyszłości.
PO teraz KO mimo upajania sie sukcesem od trzech lat raczej kręci się w kółko.
Jesli dobrze przepracują okres czterech lat K15, RN i Wolność to mimo uporczywego pomijania ich  w mediach mogą znacznie poprawić swoje wyniki zwłaszcza, że za nimi przemawia demografia. Mają najmłodszy, wzrastający i dynamiczny elektorat.
By coś się zmieniło dziennikarze muszą też sobie przypomnieć na czym polega ich zawód i przestać być partyjnymi sługusami. Czas powrócić do informowania społeczeństwa. Inaczej będziemy skazani na powtórkę w Warszawy gdzie na 14 kandydatów informowano w zasadzie tylko o dwóch a taki Jan Śpiewak który obnażył aferę reprywatyzacyjną dostał 3%.