wtorek, 30 marca 2010

Libicki o gazociągu.


29 Marca o godzinie 18.00 na Uniwersytecie Ekonomicznym odbyło się spotkanie z Marcinem Libickim. Organizatorami byli stowarzyszenie Koliber, stowarzyszenie Młodzi Konserwatyści oraz korporacja akademicka Hermesia. Na początek frekwencja- 20 osób, trochę mało zważywszy choćby na plakaty informujące o spotkaniu na wydziale nauk politycznych UAM. Cóż widać takie czasy, że nikt się polityką nie interesuje, jednym słowem demokracja. Na owe 20 osób zaledwie 4 przybyły z "zewnątrz", 10 osób z Hermesii, 4 z Kolibra i jedna z MK (trzeba przyznać, że ta przybudówka PiS-u tak poważnym traktowaniem inicjatyw które sama firmuje nie wystawia sobie najlepszego świadectwa).

Marcin Libicki prawie godzinę opowiadał o bojach Parlamentu Europejskiego z projektowanym Gazociągiem Północnym.Wśród bardzo ciekawego wywodu gdzie można było dowiedzieć się między innymi, że PE przy wydatnym wkładzie samego Libickiego postanowił nie wyrażać zgody na budowę Gazociągu głównie z powodów ekologicznych (politycy ze wschodniej Europy postanowili wykorzystać ekologizm tych z zachodu)znalazło się tez kilka kwiatków powodujących spore rysy na całości. Oto jeden z nich "nikt nie zwraca uwagi na Parlament Europejski, nie ma on prawie żadnej realnej władzy, jest jak kartka papieru którą można wyrzucić do kosza, ale mimo to PE jest szalenie potrzebny"- Stwierdził prelegent.

Po części głównej nadszedł czas na pytania. I tu było już tylko gorzej. Można było dowiedzieć się np., że UE jest tworem bardzo ważnym i potrzebnym, nie rozpadnie się chyba nigdy bo biurokraci nie pozwolą. Natomiast na pytanie jaki ma stosunek Pan Libicki do mogących ewentualnie powstać Europejskich Sił Zbrojnych odparł "marzę o tym".

Konkluzje.Okazuje się, że człowiek o tak już wielkim doświadczeniu życiowym i wydawałoby się politycznym pozostaje naiwnym idealistą niczym, sztubak. W swej dobroci wierzy w solidarność europejską, idylliczną pokojowa współpracę między poszczególnymi państwami(spory z Niemcami to spory dwóch dobrych sojuszników, jedynym przeciwnikiem w zasadzie pozostaje Rosja), parasol ochronny USA nad nami etc. Smutne, choć z drugiej strony wysłuchanie pana Libickiego dało mi odpowiedź na pytanie co robił on w PiSie. Jak się okazało jego myśli niewiele się różniły od myśli pana Kaczyńskiego.

wtorek, 23 marca 2010

Zbocz do Poznania


W dniach 19 -20 marca Poznań znalazł się pod zmasowanym atakiem
radykalnej lewicy i wszelkiej maści uciskanej mniejszości.
Pierwszy cios padł w piątek o godzinie 10.00 - uderzyła niezawodna w takich
przypadkach Kampania Przeciw Homofobii, która w wypompowywaniu
rozmaitych dotacji jest mistrzem i tym razem uraczyła nas "Żywą
biblioteką". Cóż to takiego? Jest to projekt gdzie każdy z nas może
przyjść i wypożyczyć "książkę"- żywego człowieka od którego można
dowiedzieć się wszystkiego o prześladowanych mniejszościach w Polsce.
Za "książkę" służył niezastąpiony w takich sytuacjach Robert Biedroń
oraz polityczka!, drag queen, drag king, lesbijka, Włoszka mieszkająca
w Polsce (tak, to nie błąd w druku, okazuje się bowiem, że w naszym
faszystowskim kraju prześladujemy Włochów), feministka, Żydówka oraz
buddysta (to ci dopiero prześladowana grupa, największe pogromy
urządzamy jak wiadomo podczas odwiedzin Dalaj Lamy).
Tyle teoria, w praktyce zainteresowanie tą inicjatywą było znikome i ograniczyło się
do kółka wzajemnej adoracji, któremu znudziło się wyczekiwanie na
"czytelników" i już o godzinie 16.30 (projekt miał się zakończyć
najwcześniej o 18.00) nie można było nikogo "wypożyczyć".

Drugi cios padł w sobotę o godzinie 13.00, gdzie w lewicowym Teatrze
Ósmego Dnia zorganizowano debatę na temat: (Nie) obecność mniejszości.
Sprawdzian demokracji w Polsce. Udział wzięli pani z ZIELONYCH 2004
oraz trójka przedstawicieli KPH. Znów więc mamy towarzystwo wzajemnej
adoracji, dlatego dla dobra nas wszystkich przemilczę jej przebieg.

Cios trzeci, najmocniejszy padł w sobotnie późne popołudnie - ulicami
Starego Miasta w stronę siedziby władz miejskich przemaszerowała grupa
około 500 anarchistów i ich zwolenników. Demonstracja miała bronić
przeznaczonego do likwidacji w dniu 26 marca skłotu Rozbrat.
Przypomnijmy w 1994 roku na Poznańskich Jeżycach zbankrutowała firma
Darex opuszczone przez nią budynki zajęła grupa radykalnych lewicowych
nierobów zakładając tam najstarszy i największy (jak sami twierdzą)
skłot w Polsce. Przez 15 lat udawało im się egzystować na zajętych
nielegalnie terenach - przez te lata w oczach miejscowych funkcjonowała
tam lewicowa melina, dla mediów, władz miasta i mniej rozgarniętych
istniał tam prężny ośrodek kultury alternatywnej (gdzie mogliśmy
obejrzeć takie inicjatywy jak np. Przygody pana Ch. W. de Prącie).
Tereny te zgodnie z prawem przejął bank, który po latach postanowił
upomnieć się o swoja własność. W maju 2008 do skłotu zawitał komornik.
Ale dzięki działaniom prawnym i protestom członków udało się to
miejsce uratować! Uczestnicy sobotniej manifestacji liczą, że i tym
razem uda im się zabrać głowę spod topora. Manifestacja ta przebiegała
w bardzo agresywny sposób - pomazano mury wielu zabytkowych kamienic
oraz urzędu miasta, rzucano petardy i race. Zamaskowani uczestnicy
wznosili nienawistne hasła oraz spalono kukłę prezydenta miasta
Ryszarda Grobelnego. Bulwersujący jest nie tylko fakt dewastacji
miasta (np. pomazanie niedawno odnowionego mostu kolejowego) ale też
to, że ta grupa złodziei uważa tereny skłotu za swoje i domaga się od
miasta alternatywnego lokalu gdzie dalej mogliby się gnieździć
(utrzymywanego oczywiście za miejskie pieniądze). Marsz ten miał
zastraszyć potencjalnego inwestora, by 26 marca nie kupował terenu
Rozbratu. Może się jednak okazać, że osiągnął skutek odwrotny od
zamierzonego, gdyż ich sobotnie harce nastawiły przeciwko nim
przygniatającą większość mieszkańców. Jak więc widać za oknami wiosna
budzi się do życia, a razem z nią dewianci i "postepowcy" starego Poznańskiego grodu.

Tekst powyższy można znaleźć też na stronach Frizona.pl i kapitalizm.org

środa, 17 marca 2010

JKM w Poznaniu




Dziś o godzinie 12:30 na ulicy Fredry 10 odbyło się spotkanie z panem Januszem Korwin-Mikke.Po spotkaniu mam mieszane uczucia z jednej strony na sali potworny ścisk(około 150 osób) z drugiej zaś na końcu spotkania okazało się, że naprawdę spora część uczestników przyszła na nie dla wpisu w indeksie(spotkanie organizował instytut filologii klasycznej UAM).Pytanie ile osób rzeczywiście przyszło by gdyby nie owe wpisy.Tematem spotkania była idea konserwatywno-liberalna wg. JKM. Kto nie był nie wiele stracił.Spotkanie jak i dyskusja która odbywała się po wykładzie JKM przebiegało wg. utartego już schematu, który można zaobserwować w relacjach dostępnych w internecie. Smutne jest jedynie to, że tak wielu młodych ludzi, którzy powinni mieć otwarte umysły nie mogą dotrzeć tak oczywiste rzeczy jak chociażby potrzeba kary śmierci czy też nie ingerowanie państwa w życie jednostki.

sobota, 13 marca 2010

Reaktywacja

Blog cieszył się bardzo niską frekwencją (ok 60 osób) co spowodowało brak zapału. Jednak gdy powiedziało się A należy powiedzieć B. Dlatego postanowiłem go "reaktywować" i już wkrótce nowe ciekawe teksty.