czwartek, 17 września 2015

Pamiętnik emigranta

To było prawie trzy lata temu. Dokładnie 11 listopada. Pamiętam smutek jaki mnie ogarnął gdy samolot oderwał się od ziemi. Dokładnie rok wcześniej byłem na marszu niepodległości a teraz opuszczałem ojczyznę.
Wbrew temu co twierdzi wierchuszka PO emigracja to nie był mój wybór a raczej smutna konieczność.
Latem gdy na Polonię Wilno pojechałem w dziurawych butach (wybór był prosty albo nowe buty albo Polonia) powiedziałem sobie dość. Trzeba wyjechać, spróbować coś zmienić.

Heathrow

Ogromne lotnisko. Jednak nie ten fakt przykuł moją uwagę a pewien szczegół. Otóż bardzo poważny odsetek pracowników lotniska stanowili przybysze z dawnych Indii brytyjskich. Ale ich dużo pomyślałem wtedy.
Nasz tymczasowy dom (wyjechałem z narzeczoną) mieliśmy w 6 strefie na samych obrzeżach Wielkiego Londynu. Gdyby się uprzeć to idąc piechotą w 20 minut można by wyjść z miasta.
Ze względu na to, że nasz dom znajdował się w szóstej strefie a więc całkiem niedaleko lotniska zamiast na metro udaliśmy się na dworzec autobusowy na lotnisku. Tu przybysze spoza Europy stanowili już dobre 50%  oczekujących a rdzennych anglików było może z 10%. Gdyby nie czerwony piętrowy autobus nie miałbym pewności czy na pewno jestem w zjednoczonym królestwie.

Zakupy

Po wstępnym zaaklimatyzowaniu się w nowym domu trzeba było wyjść na zakupy, kupić podstawowe rzeczy. Nie są to lata 80te więc nie zachwycałem się centrami handlowymi  szóstej strefy. Niczym nie różnią się od naszych. Moją uwagę przykuli skauci. Byli bardzo widoczni, zbierali datki bo 11 listopada to również święto w Wielkiej Brytanii. Tu rzuciła się pierwsza różnica między UK a Polską. Nikt ich nie obchodził szerokim łukiem jak czasem naszych harcerzy. Prawie każdy rzucał drobne  datki a wielu miało wpięte maki,symbol tragedii pierwszej wojny. To święto to nie było tylko dzień wolny od pracy. Ono rzeczywiście funkcjonowało w świadomości ludzi.

Praca

Pierwsze dwa dni spędziłem na oglądaniu telewizji. Nic mi się nie podobało. Krytykowałem stare metro, wszędobylski brud. Miałem nadzieję, że nie będzie żadnej pracy. Chciałem wracać.
W końcu jednak przemogłem się i ruszyłem na jej poszukiwanie. Okazało się, że w Londynie są też ładne dzielnice, zdecydowanie brytyjskie czy może raczej europejskie.
Zacząłem więc chodzić od jednej agencji pracy do drugiej i w nich przeżyłem prawdziwy szok kulturowy.
Na początku myślałem, że to żarty jednak w każdej kolejnej schemat zachowań  był podobny. Zawsze pytano jak długo jestem w UK. Gdy odpowiadałem, że dopiero przyjechałem zaczynały się schody. Nie  było dla mnie pracy bo... Londyn to duże miasto i nie będę się umiał po nim poruszać. Nie było pracy bo skoro przyjechałem to zaraz mogę wyjechać. Nie było pracy bo nie pracowałem na wyspach. Ktoś powie a praca w Polsce? Otóż to co robiłem w Polsce pań w agencji w ogóle nie interesowało. Jak więc się stało, że jednak znalazłem pracę? Jestem tu prawie trzy lata muszę coś więc robić. Otóż w jednej z agencji pracy trafiłem na Słowaczkę, w drugiej na Polkę. Pani ze Słowacji powiedziała w historii pracy wpisz cokolwiek, nikt tego nie będzie sprawdzał. Mamy proste prace magazynowe na pewno sobie poradzisz. Polka zachowała się podobnie jednak dodatkowo przyniosła test matematyczny. Test na poziomie ośmiolatka. Były tam bardzo trudne zadania. Na przykład jeśli mam pięć jabłek i cztery gruszki to ile mam owoców? Gdy go zobaczyłem zaniemówiłem na co polska pracownica agencji powiedziała "Nie patrz tak, zdarzali się ludzie którzy tego nie przechodzili". Będzie ciekawie pomyślałem.
Po rejestracji w agencjach pracy pozostało już tylko czekanie na telefon. Do swej pierwszej pracy na wyspach poszedłem jedenaście dni od przyjazdu. Wynik całkiem przyzwoity.

Podsumowanie

Są tacy, którzy wyjeżdżają bo chcą, Bo w ojczyźnie nic ich nie trzyma jednak większość wcale nie chce wyjeżdżać i robi to zmuszona sytuacją ekonomiczną. Jak wspomniałem na początku wszelkie twierdzenia na temat emigracji wygłaszane przez wierchuszkę PO są szczytem bezczelności.
Wielka Brytania jest pogrążona w kryzysie i najlepsze lata ma chyba za sobą. Jednak to w kraju pogrążonym w kryzysie, gdzie nie mówi się w moim ojczystym języku, bez znajomości znalazłem pracę już po 11 dniach. W Polsce której gospodarka podobno wciąż pędzi do przodu ludzie szukają pracy miesiącami.
Jak wygląda praca, jacy są angielscy pracownicy opowiem następnym razem.

wtorek, 15 września 2015

Kresowi marynarze

Dziś wrzucam teks dotyczący floty pińskiej.
To raczej nie funkcjonujące w powszechnej świadomości miasto przed wojną było siedzibą autentycznej floty wojennej. Jest to kolejny przykład pokazujący jakim karłem jest III RP jeśli porównamy ją z II RP.