niedziela, 23 lutego 2020

Globalne ocieplenie czyli subiektywny przegląd polskich sportów zimowych

Choć za oknem w tym roku wyjątkowo tego nie widać wciąż mamy zimę a sezon w sportach zimowych przekroczył półmetek.
To dobra pora by podsumować nasze dotychczasowe osiągnięcia.
Nie będę omawiał każdej dyscypliny z osobna bo nie mam czasu przyjrzeć się każdej z nich. Podsumuje wiec stan sportów indywidualnych które mam okazję śledzić.

 Biatlon

Ciekawa dyscyplina. Połączenie biegów ze strzelaniem. Jedna z niewielu konkurencji gdzie nie musimy się wstydzić. Przynajmniej jeśli chodzi o panie. Wśród panów jeśli nie liczyć reprezentującego Litwę Karola Dombrowskiego punktował tylko jeden Polak Grzegorz Guzik. Po 15 do tej pory rozegranych zawodach był w stanie zgromadzić tylko 25 punktów w klasyfikacji pucharu świata. Paniom idzie znacznie lepiej. Mamy naprawdę solidną żeńską ekipę. Kinga Zbylut uzbierała do tej pory 56 punktów. Natomiast Kamila Zuk (181 punktów) i Monika Hojnisz-Starega (271 punktów) są tuż za ścisłą czołówką zajmując często lokaty w pierwszej 10tce. Od kiedy pamiętam naszą bolączką zawsze było słabe strzelanie. Początek sezonu potwierdzał tę regułę. Jednak już po kilku startach udało się wejść na wyższy poziom i nasze panie nie pudłują częściej niż czołówka. Dyscypliną zarządza polski związek biatlonu, który w mediach społecznościowych jest aktywniejszy od znacznie większego kuzyna czyli PZN. Można odnieść  wrażenie, że bardziej im się chce. 

PZN

Polski Związek Narciarki. Zimowa potęga. Ma pod swoimi skrzydłami wiele dyscyplin a nad wszystkim czuwa Apoloniusz Tajner.

Biegi Narciarskie.


Wbrew pozorom biegi w Polsce mają podobna tradycję i nie mniejsze sukcesy niż skoki narciarskie. Niestety obecnie tego nie widać. Gdy królowała nam przez długie lata Justyna Kowalczyk PZN nie wykorzystał jej sukcesów a pieniądze zwyczajnie gdzieś przejadł. Justyna wielokrotnie krytykowała PZN choćby za brak wsparcia w jej walce z astmatyczkami z Norwegii.  Gdy walczyła o kryształową kulę przyciągała miliony przed telewizory. Taka widownia oznacza dodatkowe pieniądze dla związku. Pieniądze które można było zainwestować. Zawodnik ma tyle ile sobie wybiega plus ewentualne reklamy. Co robił związek przez te wszystkie lata? Głównie nic.  Polski Związek Narciarski od lat przypomina Polski Związek Skoków Narciarskich. Inne dyscypliny są jakby na marginesie. Na efekty długo czekać nie trzeba było. Najlepszy  z Polaków Dominik Bury zgromadził do tej pory 69 punktów. Dla porównania najlepszy Brytyjczyk ma punktów 60 a biegi na wyspach to całkowita egzotyka. Wśród pań jest jeszcze gorzej. Liderką naszej kadr jest 19 letnia!! Izabela Marcisz, która do tej pory zgromadziła całe 2 punkty w klasyfikacji generalnej. Promykiem nadziei jest… Justyna Kowalczyk, która wzięła się za trenerkę. Izabela Marcisz to podobno duży talent ale na jakieś wymierne efekty musimy jeszcze trochę poczekać. Pytanie nasuwa się jednak inne. Jak PZN mógł dopuścić do sytuacji by po odejściu Kowalczyk karda opierała się na zawodniczce która ledwo skończyła juniorskie starty? 

 Narciarstwo alpejskie

Gdyby nie to, że niedawno rozegrano mistrzostwa polski można by odnieść wrażenie że w Polsce nikt nie uprawia tego sportu. Medale rozdano więc ktoś tam jeździ. Jest jednak tragicznie. O jakichkolwiek sukcesach nie ma mowy bo  w pucharze świata nie startuje dosłownie nikt! Mówimy tu o dyscyplinie gdzie podczas pierwszego zjazdu możemy oglądać nawet 70ciu narciarzy. Mamy więc nie tylko reprezentantów Czech czy Słowacji ale też górskiej Białorusi czy takie potęgi zimowe jak Madagaskar lub Kenia. Polaków jednak brak. Brawo PZN!  
Szczepan Kupczak

Kombinacja norweska

Na początek ważna uwaga. Tłumaczenie nazwy tego sportu powierzono chyba osobom odpowiedzialnym za tłumaczenie tytułów amerykańskich filmów. Nie jest to bowiem żadna kombinacja norweska tylko nordycka. Ot taka drobna różnica.  
Kombinacja to ciekawy i trudny sport. Połączenie skoków narciarskich i biegów. Mamy dwóch etatowych reprezentantów. Pierwszy Adam Cieślar nie punktował jeszcze w tym sezonie. Jest dobrym biegaczem ale fatalnym skoczkiem i nigdy nie zdołał odrobić straty ze skoków w biegu na tyle by zapunktować. Drugi Szczepan Kupczak jest przeciwieństwem Cieślara. Naprawdę dobrze skacze ale zazwyczaj dużo słabiej biegnie przez co póki co zgromadził tylko 35 punktów na swoim koncie. 

 Skoki narciarskie

Teoretycznie wszystko jest wspaniale. Mamy trzech wielkich skoczków. Zwycięstwa sypią się jak z rękawa. Jeśli jednak zajrzymy w metrykę okaże się że nasze gwiazdy wkrótce będą kończyć kariery a następców nie widać. Pozostali, młodsi mają problem z załapaniem się do drugiej serii a juniorzy nie wykazują mistrzowskich ambicji. O przyczynach takiego stanu rzeczy w podsumowaniu. 

Saneczkarstwo

Dyscyplina reprezentowana przez Polski Związek Sportów Saneczkowych. Cud, ze w ogóle ktoś  Wśród jedynek męskich reprezentuje nas Mateusz Sochowicz. Wśród dwójek mamy parę Wojciech Chmielewski, Jakub Kowalewski. Zazwyczaj plasują się w środku stawki choć według zagranicznych komentatorów są parą z potencjałem. Musieli by tylko więcej trenować.
Mateusz Szochowicz
staruje. Saneczkarze są bez pieniędzy, bez toru i bez większego zainteresowania. Kiedyś mieliśmy tor w Krynicy. Dziś pozostało tylko wspomnienie.

 Bobsleje i skeleton

Podobna sytuacja jak w saneczkarstwie. Brak pieniędzy, brak toru. Zawodnicy jeśli w ogóle startują to tylko w Europie. Nie stać ich na wyprawy do Ameryki czy rosnącej w siłę Azji. O polskim związku Bobsleja i skeletonu zrobiło się głośno na początku sezonu. Związek usunął kilku zawodników i zawodniczek. Oficjalnie z powodu bardzo słabych wyników. Wydaje się jednak, że za tą bardzo nieładną decyzją stały po prostu względy finansowe. Związku nie było stać na ich utrzymanie.

 Lepiej nie będzie

Sytuacja w polskich sportach zmienia się jednak bardzo powoli. Tak powoli, że można tych zmian czasem nie zauważyć.  Jesteśmy podobno dwudziestą którąś tam gospodarka świata. Rozwijamy się. Szanują nas. Jesteśmy zielona wyspą. Można wybrać dowolne określenie poprawiające nam humor. Tymczasem… pod wieloma względami jest u nas gorzej niż było za PRLu czy II RP. Nie posiadamy ani toru saneczkarskiego ani bobslejowego bo nas nie stać. W PPRLu mieliśmy oba. W Karpaczu przymierzano się podobno do odbudowy toru bobslejowego ale wszystko rozbiło się o pieniądze. Wyszło więc na to, że zamożnej Polski na taki tor nie stać ale za stać biedną Łotwę. Tak tak Łotysze maja własny tor na którym często trenują Polacy…jak zapłacą.
Poza pieniędzmi główna przyczyną naszej słabości jest połączenie indolencji związków typu PZN z polską biurokracją. Lubimy się chwalić zawodami wysokiej rangi typu skoki w Zakopanem a gdzie umyka nam sport amatorki. Tymczasem sukces zawodowców zależy od masowości sportu amatorów i młodzieży. Związki musza naciskać na ministerstwo sportu (czego nie robią) na pozbycie się biurokracji w sporcie. Wszystko musi być maksymalnie uproszczone. Muszą kłaść nacisk na promocje swoich dyscyplin. Muszą dosłownie wejść do szkół. Co stoi na przeszkodzie by na lekcjach WFu zamiast piłki nożnej były tez biegi narciarskie na przykład? Poza biurokracją i brakiem chęci ze strony włodarzy nic.
PZN jako największy zimowy związek musi naciskać na polityków zarówno regionalnych jak i ogólnokrajowych i żądać poprawy infrastruktury bo w roku 2020 wygląda to troszkę jakby polskie góry ograniczały się do okolic zakopanego. Jak to jest możliwe, ze przed wojną mieliśmy skocznie narciarskie w Wilnie, we Lwowie czy w Warszawie a obecnie nie ma jej np. w Karpaczu. To znaczy skocznia stoi ale od lat jest nie do użytku. Dlaczego PZN nie promuje biegów narciarskich poza górami np. na Suwalszczyźnie czy na Podlasiu? Biegać można nie tylko z widokiem szczytów w tle. Przekonał o tym wszystkich Wojciech Fortuna, który od kilku lat w okolicach Suwałk (gdzie zakotwiczył) organizuje cieszące się coraz większa popularnością zawody  w biegach narciarskich właśnie.

Dał nam przykład…Słoweniec

To właśnie małe kraje typu Łotwa czy Słowenia powinny być dla nas przykładem. Teoretycznie mają potencjał porównywalny z potencjałem stolicy Polski. W praktyce bija nas na głowę. Łotyszom tor wystarczył by stać się absolutną światową czołówka w bobslejach i skeletonie. Słoweńcy są solidnymi średniakami w zasadzie w każdym sporcie zimowym. Wszędzie ich pełno. Z dużej liczny solidnych zawodników regularnie punktujących w zawodach pucharu świata od czasu do czasu wyrastają gwiazdy.  Fanów skoków nie musze przedstawiać klanu Prewców. Kto oklaskiwał Justynę Kowalczyk ten wie że rywalizowała nie tylko z Norweżkami ale też z Pertą Maidić.
Jeśli nie pójdziemy droga Słowenii za 20 lat pozostaną nap wspominkowe programy o tym jak to kiedyś Kamil Stoch zdobył dla nas ostatni medal olimpijski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz