W jednym z
pierwszych wpisów na tym blogu określiłem siebie mianem konserwatywnego
liberała. Dziś po wielu latach musiałbym
się na tym zastanowić.
To nie tak, że
coś w moich poglądach się zasadniczo zmieniło. Problemem jest „nieostrość”
pojęć. Nie lubię fanatyzmu. Świat realny
przedkładam nad teorię. To teoria musi dostosować się do rzeczywistości a nie odwrotnie.
Lata temu będąc
jeszcze w młodzieżówce UPR toczyłem boje z libertarianami. Z ludźmi dla,
których człowiek składa się z podatków (dziś na tę chorobę zapadła spora część
konfederacji). Ileż to razy wysłuchiwałem
dyskusji na temat prywatyzacji rzek, dróg (wszystkich), prywatnych armii i policji.
Może to i ciekawa zabawa intelektualna ale większego przełożenia na świat realny
to nie ma. Zresztą Ci ludzie nigdy nie potrafili zrozumieć, że ich oderwanie od
rzeczywistości też było jedną z przyczyn mizernego poparcia społecznego.
I tu dochodzimy do
sedna problemu. Uważam i zawsze uważałem, że pewne regulacje istnieć powinny. W tym momencie dla moich kolegów stawałem się
podłym socjalistą.
Tak więc dziś nie
mam problemu z określeniem się tak czy inaczej ale nie przykładam wielkiej wagi
do „łatki”.
Jak to jest z tym
wolnym rynkiem?
Według mnie jest
sporo krajów wolnorynkowych. Według kolegów z dawnego UPR czy sporej części Konfederacji
wcale tak nie jest. Odbyłem niedawno na
ten temat dyskusję. Jako przykłady wolnego rynku podałem na przykład Emiraty
Arabskie czy Singapur. W odpowiedzi usłyszałem, że tam jednak też panuje socjalizm.
Nieduży ale jednak. Jakoś za stary się zrobiłem
na tego typu dyskusję i gdy rozmowa zaczyna kręcić się wokół takich absurdów
odpuszczam.
Nie ma i nigdy
nie było normalnie funkcjonującego organizmu państwowego, który byłby
pozbawiony całkowicie regulacji. To się po prostu nie zdarza. Powiem więcej są
wręcz organizmy państwowe gdzie tych regulacji jest za mało!
Takim przykładem
są Zjednoczone Emiraty Arabskie. Konkretnie chodzi o płacę minimalną. A raczej
jej brak.
Korwin i jego
środowisko zawsze miał problem ze Skandynawią. Jak to jest, że ludzie chcą żyć w tak socjalnych krajach. Odpowiedź czasem kryć
się miała w braku płacy minimalnej. Jest to jednak kłamstwo. Kraje
skandynawskie posiadają płacę minimalną tylko jest ustalana inaczej niż u nas.
Podobnie kłamstwem jest gdy środowisko libertariańskie stara się w mówić swoim
słuchaczom, że w Stanach Zjednoczonych nie ma płacy minimalnej. Jest jak najbardziej.
Płacy minimalnej
nie ma za to w Emiratach. I to jest olbrzymi problem tego kraju. O czym
większość turystów nie wie to, że kraj ten wyzyskiem stoi. W hotelach zazwyczaj jest bardzo dużo obsługi będącej
na każde skinienie gości. W Europie za taki poziom trzeba zapłacić więcej. Oczywiście
kryje się za tym prawie całkowity brak podatków… oraz śmieszne pensje obsługi.
Dubaj pod
względem wygód znacznie przebija Londyn.
Pewnego dnia zadzwoniłem to marketu i
poprosiłem o lody i jakieś dwa inne produkty. Market oddalony był około 12
minut marszu od miejsca mojego pobytu. Wszystko dostarczono i nie doliczono nic
za usługę. Innym razem zadzwoniłem do sklepu znajdującego się naprzeciw mojego budynku.
Poprosiłem o colę. Po kilku minutach
przyniesiono mi ją pod drzwi. Znów opłata za usługę wynosiła zero. Tak naprawdę
robiłem to na prośbę narzeczonej. Sam bym na to nie wpadł bo oczywiste było dla
mnie, że ktoś będzie żądał opłaty za usługę.
Takich drobnych udogodnień
jest znacznie więcej. I to mnie zaczęło zastanawiać. Jak to możliwe. W Dubaju
bywałem wielokrotnie. Znam wielu rezydentów. Zacząłem więc rozmawiać z ludźmi.
Okazało się, że w Dubaju można zarobić mniej niż w Polsce! Tak to nie żart. W
tym tak na pozór bogatym mieście jest sporo osób, które zrobią równowartość
1500/1700 złotych na miesiąc. To dlatego ktoś może mi przynieść colę pod same
drzwi nie żądając zapłaty. Taki pracownik po prostu prawie nic nie kosztuje
swego pracodawcy. Osoba dostarczająca jedzenie gdy dostanie 10 czy 20 dirhamów
napiwku jest autentycznie szczęśliwa. Wszystko dlatego, że mamy Korwinowy raj.
Brak płacy minimalnej. Wszystko jakby to powiedział pan Janusz reguluje rynek.
Na pozór tak. Ale tylko na pozór. Wiele osób nie tylko w Emiratach ale i w
wielu innych regionach odartych jest z godności. Są ofiarami współczesnego
niewolnictwa. Nie noszą tylko kajdan. Owszem sami przyjeżdżają i najmują się do
takich prac. Robią to bo pochodzą z najbiedniejszych rejonów na ziemi. Wykorzystuje się fakt, że ci ludzie nie mają
nic. Zarabiają głodowe pensje. Co dzień oglądają bogactwo, którego nie mogą nawet
dotknąć. Mieszkają po dziesięciu w jednym pokoju. Rodzinie, którą widzą bardzo rzadko
wysyłają niewielkie kwoty. Jest to nie
tylko upokarzające ale i przerażające. Taki tani pracownik nigdy nie wyrwie się
z tego kręgu. Jeśli nie uda mu się gdzieś awansować pozostanie na dnie. Pieniądze, które wysyła wystarczą
rodzinie co najwyżej na jedzenie. Nie zbudują domu, nie otworzą własnego
biznesu. Do końca pozostaną na dnie pozbawieni perspektyw.
Osoby tak słabo
opłacające pracowników doskonale wiedzą co robią. Dlaczego to robią? Po prostu.
Bo mogą. Turysta nawet przez chwilę się nad pewnymi rzeczami nie zastanowi. Rządzących
krajem też to nie obchodzi. Z jednej strony
daje im to przewagę na przykład nad wspomnianym Londynem gdzie nie tylko
jest pensja minimalna ale uwaga pracodawca ma obowiązek płacenia za nadgodziny (co w Emiratach w wielu przypadkach nie jest
stosowane). Z drugiej strony praktycznie sto procent tak wyzyskiwanych ludzi to
migranci ekonomiczni z innych bardzo biednych rejonów świata o których nikt się
nie upomni.
Podsumowując fanatyzm
ekonomiczny zarówno z prawej jak i lewej strony jest groźny. Zamykanie się w ideologicznych
bańkach to ciasnota umysłowa. Stanu idealnego nie da się oczywiście osiągnąć
jednak trzeba dążyć do tego by rozwój danego kraju był jak najbardziej
zrównoważony i by negatywne konsekwencje pewnych zjawisk dotykały jak
najmniejszą liczbę osób. Również wtedy gdy niekoniecznie pochodzą z twojego
sąsiedztwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz